Odpowiedzialna konsumpcja


Chemiczne środki „naturalnych” kosmetyków.
poszukiwania dociekliwego laika

Krystyna Kozikowska-Koppel

c.d.

Studiowanie tego tematu jest przerażające, podobnie, jak niefrasobliwość ludzi nie zdających sobie sprawy z tego, co stosują, ufających „ekspertom”, których w każdej chwili bogaty koncern może sobie kupić. Chemia, jaka ma chronić i poprawiać urodę, przy bliższym poznaniu odsłania swoje ciemne oblicze. „Cudowne środki wmontowane w kosmetyki to największe oszustwo naszego wieku” – twierdzi Wolfgang Hongst w swojej książce „Kosmetyka - bomba zegarowa”, pisząc krytycznie o metodach stosowanych przez przemysł kosmetyczny.
Producenci o tym wiedzą i zachwalają przede wszystkim to, co w kosmetykach naturalne.

Jednak „natura nie przebacza nigdy” i nie daje się oszukać.  Wiele składników mających sprawić cuda wywołuje choroby skóry, niszczy zdrowie,  napełniając tym  samym  poczekalnie  przychodni  i klinik  dermatologicznych.  Z czasem  toksyczne substancje  gromadzą  się  w ludzkich  ciałach w stopniu na tyle wysokim, że mogą zniszczyć rozwijające się w ciele matki dziecko, uszkadzają materiał genetyczny. Przez cale lata stasowałam różne kosmetyki najpierw z ciekawości, potem w beznadziejnej walce z wypryskami na skórze, aby dojść w efekcie własnych poszukiwań do zaskakującego wniosku, że być może do ich powstawania przyczyniają się stosowane preparaty, które mają na etykietce „naturalne”, a w składzie cała listę chemicznych dodatków do natury.

Kosmetyki rzadko bywają modelowe. W standardowym preparacie, najczęściej dostępnym na półce drogerii możemy znaleźć wymieszane substancje naturalne i syntetyczne. Trudno się połapać, tym bardziej, że nazwy chemiczne zawierają przedrostki sprawiające wrażenie ich naturalnego pochodzenia np. Cocamide DEA.

Najlepszym rozwiązaniem dla konsumenta byłyby jednoznaczne przepisy regulujące możliwość stosowania przez producentów określenia „naturalne”, niemniej nie jest to łatwe do zrealizowania. Międzynarodowe potęgi kosmetyczne, mają zbyt wiele do stracenia, gdyby powszechnie wiadomym stało się, jak bardzo nienaturalne są ich „naturalne” kosmetyki.

Na tym etapie swoich poszukiwań doszłam jednak do wniosku, że problemem w gruncie rzeczy są nie tyle praktyki przemysłu chemicznego, czy brak odpowiednich przepisów, ile mentalna bierność kupujących, bo dzięki niej są one możliwe. Nie chodzi już tylko o to, że nieświadomość może mieć negatywne skutki dla naszego  zdrowia i urody.  Setki  toksyn  chemicznych  odkładają się nie tylko w ludzkich ciałach, ale i w środowisku, stanowiąc potencjalne zagrożenie nie tylko dla nas, ale i dla przyszłych pokoleń. Np. syntetycznych związków halogenowych natura nie jest w stanie ich zneutralizować, więc coraz pojawia się ich w jeziorach, rzekach czy morzach zatruwając już nie tylko nas, ale cały ekosystem.

Rozwijanie świadomości w dziedzinie tego, co może kryć się za napisem „naturalny” na kosmetyku może mozolne, ale też może stać się fascynującą przygodą, taka jaką stało się dla mnie.

Żeby stać się bardziej świadomym klientem i mieć elementarną gwarancję, że kupujemy kosmetyk naturalny nie trzeba jednak zarywać nocy, tak jak zdarzyło się to mnie.

Wystarczy zapamiętać choćby podaną poniżej podstawową listę składników, które pod żadnym pozorem nie powinny znaleźć się w składzie kosmetyku z etykietką „naturalny”:
  • oleje mineralne i inne pochodne ropy naftowej takie jak parafina, wazelina,
  • silikony - substancje etoksylowane (nazwy zaczynające się od PEG),
  • glikol propylenowy (propylene glycol),
  • konserwanty nieidentyczne z naturalnymi (np. parabeny),
  • syntetyczne aromaty,
  • syntetyczne barwniki.

Życząc Wszystkim Czytelnikom wiele zdrowia i urody.

Krystyna Kozikowska-Koppel

<< [1] [2] [3] 4 >>




O nas

Zarząd

Kontakt

Aktualności

Projekty

Publikacje

Wspierają nas

Współpraca

Raporty z działalności

Raporty finansowe

ul.Ziemowita 1 IIIp.

skr.poczt.489
44 - 100 Gliwice
tel/fax (...) 32 231 85 91
 
e-mail:
biuro@pkegliwice.pl
strona:
www.pkegliwice.pl